wtorek, 14 grudnia 2010

Without this, you'll sink, you'll never see the sky...

W sumie całkiem ładna audycja wyszła tego dnia. Dobrze mi się prowadziło, temat choć ciężki dał jednak wiatr w żagle. Audycja z gatunków tych kontrastowych. Pierwsza godzina minęła pod znakiem łomotu i mocnego doświadczania bębenków. Potem już było spokojniej i Post- Hardcore ustąpił miejsca rockowi progresywnemu i Post-Rockowi, który klimatycznie zamknął audycję.

Playlista 07.12.2010 (Zawodów ciąg dalszy)

1. Dredg - Jamais Vu [Catch Without Arms. 2005]
2. Ghost Brigade - Deliberately [Guided By Fire. 2007]
3. Ghost Brigade - Birth [Isolation Songs. 2009]
4. Ghost Brigade - Concealed Revulsions [Isolation Songs. 2009]
5. Devil Sold His Soul - Frozen [Blessed & Cursed. 2010]
6. Tool - Reflection [Lateralus. 2001]
7. Forma - Away [Demo. 2009]
8. The Black Noodle Project - The World We Live In [Ready To Go. 2010]
9. Sylvan - Deep Inside [Leaving Backstage. 2008]
10. Maserati - Pyramid Of The Sun [Pyramid Of The Sun. 2010]
11. Maserati - Oaxaca [Pyramid Of The Sun. 2010]
12. Red Light Chamber Choir - Strangers In Matching Suits [The Silent Ballet Compilation Volume V: I Let My Fears Get The Best Of Me. 2007]

Audycję otworzył żywiołowy utwór Kalifornijczyków z Dredg. To miał być przedsmak i całkiem miłe, rozgrzewające wprowadzenie w pierwszą godzinę audycję.
Pierwszy na rożen powędrował tematyczny kącik. Odkryciem miesiąca listopada został fiński zespół Ghost Brigade. Zespół, którego styl to bardzo chwytliwa mieszanina progresywnego metalu, Sludge metalu i Post-Hardcore'u, wywarł na mnie wielki wpływ w listopadzie. Zespół poznałem za sprawą audycji I'm stuck between, więc po raz kolejny się zdarza, że nie jest to moje samodzielne odkrycie. Kolejną przesłanką do nagrodzenia tego zespołu tym tytułem było znaczne podobieństwo muzyczne do Devil Sold His Soul. Wiele miesięcy szukałem zespołu o podobnej muzycznej charakterystyce, ale ze znacznie większym wykorzystaniem czystych wokali. Ghost Brigade owszem ma też mocniejsze wokalne fragmenty - czysto growlingowe bądź też w stylu screamo, ale i tak czysty wokal stanowi ważny element ich zwartych kompozycji. Z płyt na początek serdecznie poleciłbym ich ostatnie dzieło - czyli longplay Isolations Songs, który tak naprawdę kupił moje serce i zainteresował głębiej samą kapelą.
W takim układzie musiała się też pojawić propozycja od Diabła, który zaprzedał własną duszę. Ciekawa refleksja mi się w tym momencie udzieliła. Że właściwie to nie tylko diabeł może tak nisko upaść, by się zaprzedać. Może to też zrobić anioł. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że anioł potrafi się sprzedać za mniejszą kwotę niż diabeł. Jakież to życie bywa przewrotne w swojej historii. W każdym razie "Frozen" to kolejny świetny kawałek z ostatniej płyty DSHSu.
Gwoździem Programu była tym razem kompozycja Toola. Długi i mroczny kawałek przedzielił audycję na 2 części i zamknął w audycji etap wypluwania z siebie emocji za pomocą "niedźwiedzich ryków".
Sporą część 2 godziny wypełniła relacja z koncertu, który się odbył 3 grudnia w warszawskim klubie Progresja. Mowa o progresywnym wieczorze z 3 kapelami. Pierwsza na deski małej sceny wyszła polska formacja Froma. Dała ona całkiem miły, ponad półgodzinny występ. Z tego, co się później dowiedziałem, zespół był jednak nie do końca zadowolony z samego występu. Ja osobiście oceniam go dobrze i będę obserwował dalszy rozwój tej rodzimej kapeli.
Następnie na deskach pojawili się sympatyczni Francuzi z The Black Noodle Project. Zaskoczyli oni znakomitą znajomością polskiego języka i dobrym występem, który dla wielu był najważniejszym koncertem tego wieczoru. ja przyznam się, że szedłem na ten koncert nie znając wcześniejszej twórczości "klusek" - jak to pieszczotliwie się ich czasami określa. Czasami wolę najpierw poznać supportujące zespoły od tej koncertowej strony - a nuż się mile zaskoczę. Tak właśnie było tym razem. Ponad godzinny koncert z utworami będącymi mieszanką progresywnego rocka i metalu bardzo mi przypadł do gustu jak i tez najbardziej się w niego wczułem. Zespół został entuzjastycznie pożegnany przez publiczność.
W okolicach 23:30 na scenie pojawił się Sylvan. Ludzie jednak już powoli zaczęli opuszczać Progresję. Wyszła prawda na jaw, na kogo tak na prawdę przyszli. Mnie Sylvan szczerze mówiąc rozczarował. Spodziewałem się czegoś więcej. Setlista była mocno średnia i w dużej mierze przesycona mniej lubianymi przeze mnie kawałkami z ostatniej płyty Force Of Gravity. Miałem problem z wczuciem się w ten koncertowy rytm i dźwięki, które wydawały mi się ciągle takie same. Zespół grał jakieś 80 minut po czym zszedł ze sceny. Krótko biorąc pod uwagę ich możliwości i bogactwo materiału.
Niestety cały ten wieczór uminał tez pod znakiem sporego - półtoragodzinnego opóźnienia, które niewątpliwie miało wpływ na frekwencję na koncercie gwiazdy wieczoru. Do końca Sylvana dotrwało jedynie połowa osób, które bawiło się na The Black Noodle Project. Mam nadzieję, że przy następnej wizycie Niemców w Polsce dadzą z siebie oni nieco więcej.
Pod koniec pojawiła się tez zapowiadana, krótka recenzja nowiutkiej płyty Maserati - Piramid Of The Sun. Płyta to hołd złożony zmarłemu perkusiście - Jerry'emu Fuchsowi. Jego niedokończone myśli i koncepcje zostały wykorzystane na tej płycie, która swoja świeżością i zaskakującym rytmem, bardzo mile mnie zaskoczyła. Czegoś takiego po Maserati się nie spodziewałem. Połączyć Post-Rock z psychodelicznym dance'm i Krautrockiem to duża sztuka. Utwory na tym wydawnictwie obok charakterystycznego dla Maserati, motorycznego rytmu, charakteryzuje jeszcze jedno - swoista radosna i pocieszna atmosfera. Dawno nie słyszałem Post-Rockowej płyty, której się tak radośnie i z uśmiechem na twarzy słuchało. Śmiem nawet powiedzieć, że większość kawałków sprawdziłoby się na nie jednej imprezie. Słowem - pozycja obowiązkowa i jedno z milszych zaskoczeń powoli mijającego 2010 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz