wtorek, 11 stycznia 2011

No one else can take you higher...

W ciągu dwóch audycyjnych godzin udało się zmieścić 14 wydawnictw wydanych w roku już minionym. Płyt, które moim zdaniem trzeba koniecznie poznać. Podsumowania zawsze są ciężkie. Z tylu albumów wybrać te konkretne. Króciutkie opisy moich wyborów znajdują się poniżej.

Playlista 04.01.2011 (Muzyczne Podsumowanie 2010)

1. Maserati - They'll No More Suffer From Thirst [Pyramid Of The Sun. 2010]
2. Air Formation - Distant Silhouettes [Nothing To Wish For (Nothing To Lose). 2010]
3. Butterfly Explosion - Automatic [Lost Trails. 2010]
4. Devil Sold His Soul - A Foreboding Sky [Blessed&Cursed. 2010]
5. Rosetta - Je N'en Connais Pas La Fin [A Determinism Of Morality. 2010]
6. Envy - A Hint And The Incapacity [Recitation. 2010]
7. Deftones - Risk [Diamond Eyes. 2010]
8. Collapse Under The Empire - The Sirens Sound [The Sirens Sound. 2010]
9. How To Destroy Angels - The Space In Between [How To Destroy Angels EP. 2010]
10. Trent Reznor & Atticus Ross - Complication With Optimistic Outcome [The Social Network OST. 2010]
11. Hammock - Tristia [Chasing After Shadows... Living With The Ghosts. 2010]
12. The Unwinding Hours - Peaceful Liquid Shell [The Unwinding Hours. 2010]
13. Fourteen Twentysix - Closing Hours [Lighttown Closure. 2010]
14. Lunatic Soul - Wanderings [Lunatic Soul II. 2010]

1. Pyramid Of The Sun to jedno z najmilszych muzycznych, pozytywnych zaskoczeń 2010 roku. Świeże brzmienie od ekipy z Athens wzbogacone mnóstwem elektronicznych bitów i syntetycznych, krautrockowych dźwięków wywarło na mnie niesamowicie dobre wrażenie. Czegoś takiego od zespołu Maserati się nie spodziewałem. Płyta to hołd złożony zmarłemu tragicznie perkusiście zespołu - Jerry'emu Fuchsowi. Reszta zespołu wykorzystała jego pomysły, idee, niedokończone szkice utworów i napisała płytę, z której zmarły towarzysz mógłby być dumny.
2. Z niecierpliwością wyczekiwałem albumu anglików z Air Formation. Muszę powiedzieć, że nie zawiodłem się na tym krążku. Spokojne, refleksyjne shoegaze'ingowe ballady przeplecione szybszymi, dynamicznymi utworami. Do tego ambientowa elektronika budująca tło dla działań żywych instrumentów i wokalu Matta Bartrama. Chyba jako pierwszy album w 2010 tak mocno przypadł mi do gustu. Zresztą recenzję też pozytywne od krytyki otrzymał.
3. Zespół, z którym pierwszą styczność miałem na koncercie w Krakowie. Początkowo z rezerwą podchodziłem do dokonań Irlandczyków, jednak po głębszym wsłuchaniu się w album Lost Trails zmieniłem swoje zdanie i stwierdziłem, że jest to ciekawa propozycja z nurtu muzyki shoegaze. Niektóre utwory (np"Closer"), będące wyważonym połączeniem spokojnej ballady i utrzymanego w klasycznym tempie utwory shoegaze'ingowego sugerują uważnie się przypatrywać dalszym poczynaniom młodych chłopaków z Dublina.
4. Najbardziej zakatowana, chyba najczęściej w 2010 roku słuchana płyta. Prawie w całości została już na przełomie ostatnich kilku miesięcy zaprezentowana. Mój typ na płytę roku 2010. Oczywiście od Devil Sold His Soul. Wybuchowy, niezwykle silnie emocjonalnie nacechowany Post-Hardcore z Anglii to tylko krótki opis sekstetu DSHS. Na Blessed&Cursed hit goni hit. Bardziej ekstensywne zastosowanie czystego wokalu przez Eda Gibbsa i kilka eksperymentów brzmieniowych sprawiły, że płytę słucha się jednym tchem. Warto też zwrócić uwagę na stronę liryczną, która kawałek po kawałku układa się w jedną spójną opowieść.
5. Dzieło Amerykanów, to konkretna dawka post-metalu zaprawionego ciężkim growlem Michaela Armine'a. Rosetta wprawdzie zwolniła nieco obroty i złagodziła brzmienie w porównaniu do poprzednich płyt, przez co muzyka wydaje się bardziej przystępna, ale zabieg ten poskutkował tym, że utwory stały się bardziej klimatyczne i głębsze. A tytułowy kawałek to jedno z ich najlepszych dokonań. Już się nie mogę doczekać koncertu!
6. Envy to zespół operujący niezwykle skrajnymi dźwiękami. Do perfekcji opanowali sztukę budowania klimatu delikatnymi instrumentalnymi pasażami i rozładowywania napięcia za pomocą gitarowej nawałnicy i wykrzyczanych japońskich fraz tekstów ich utworów. Płyta zebrała bardzo dobre recenzje wśród słuchaczy i krytyki i jest godna polecenia fanom Post-Rocka i Post-Hardcore'u.
7. Wyczekiwana płyta od zespołu z Sacramento, dla niektórych była zawodem, a mnie pozostawiła niedosyt. 41 minut to jednak trochę mało, bo czas spędzony na słuchaniu nowego dzieła Deftones mija bardzo szybko. Chciałoby się więcej takich dźwięków. "Risk" jest jednym z utworów, które najbardziej mi się spodobały.
8. Tytułowy utwór z ostatniego Longplaya Niemców zasługuje na miano Post-Rockowego utworu rocku. Długi, mroczny, z wyraźną nuta psychodelii, dobrze zagrany i bardzo precyzyjnie wypunktowany przez perkusję. To najjaśniejszy punkt nowej płyty - na której elektronika jest w odwrocie, a klasyczny mocny Post-Rock jest na pierwszym planie. Dla mnie było to spore zaskoczenie, że zespół od brzemienia podobnego do 65daysofstatic może wyewoluować w tą stronę. Ale była to ewolucja jak najbardziej dobra.
9. Bardzo przyjemna EPka od nowego projektu Trenta Reznora, który wspólnie ze swoją żoną - Mariqueen Maandig i Atticusem Rossem bawi się Post-Industrialem z żeńskimi wokalami. Czekam na więcej w nowym roku!
10. Kolejne dziecko Trenta Reznora. Pierwszy jego soundtrack do filmu w karierze i od razu nominacja do Złotego Globa. EDIT: Soundtrack zdobył nagrodę Złotego Globa na gali w Los Angeles 16 stycznia 2011 roku. Razem z Atticusem Rossem stworzyli mroczną i posępną industrialną ścieżkę dźwiękową do filmu o początkach Facebooka. Bardzo pozytywne zaskoczenie. Słusznie nagrodzone. Brzmienie przypomina płytę Ghosts I-IV z dorobku Nine Inch Nails. Ale jest w tym soundtracku coś, czego nie mają Duchy - jakaś osobliwa forma magnetyzmu.
11. Chyba najlepsza płyta, którą dane mi było usłyszeń pod koniec roku. Wprawdzie wyszła ona w pierwszej połowie 2010, jednak dopiero pod koniec roku się za nią zabrałem. Ambient Post-Rock spod szyldu Hammocka to w przeważającej mierze gitary i elektronika. Utwory zamieszczone na płycie układają się w historię. Uroczych początków relacji, jej rozkwitu aż w końcu przeminięcia uczucia i trudnego powrotu do życia na nowo. Piękne, przestrzenne kompozycje okazjonalnie urozmaicone wokalami to płyta na długie, refleksyjne wieczory i na chwile, w których wymagany jest bardzo podniosły i poważny klimat.
12. Powstały na gruzach Aereogramme projekt The Unwinding Hours wydał na początku 2010 roku swój debiutancki krążek. Craig B i Iain Cook są tu zdecydowanie bardziej stonowani i powazni niźli w Aereogramme. Utwory są skromniejsze, wolniejsze i bardziej atmosferyczne. Wokale Craiga B też już nie mają dawnej mocy - przypominają bardziej szept bądź tez zwykłą mowę. Art Rockowa, szkocka sceneria, to kolejna propozycja na długie wieczory przy świecach.
13. Jedno z największych odkryć roku minionego. Dostępna za free płyta od tajemniczego projektu to kilkadziesiąt minut spędzonych w introspektywnym świecie uczuć Chrisa Van Der Lindena. Chłodne, progresywne dźwięki przeplecione sporą ilością elektroniki to krótki obraz płyty Lighttown Closure. Warto też wspomnieć o sugestywnym i mocno emocjonalnie nacechowanym wokalu, który dodaje muzyce niepokojącego tonu.
14. Na koniec polski akcent - rodzynek. Jedna z najbardziej wyczekiwanych płyt roku. Wg mnie do debiutu jej nieco brakuje, ale i tak to kawałek spokojnego, lirycznego artystycznego rocka w sam raz na tło do rozważań bądź też soundtrack do bardzo klimatycznych momentów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz