wtorek, 6 listopada 2012

When I saw the look upon your face...

W przeważającej mierze była to postna audycja. Pierwsza godzina zaczęła się od 2 utworów bezpośrednio nawiązujących do kończącego się jesiennego października. Dalsza część pierwszej godziny minęła pod znakiem lirycznego Post-Rocka - nowy materiał od Ef okazał się całkiem interesujący i spokojniejszy od chociażby poprzedniego wydawnictwa. Arctic Plateau zaprezentował się z jednym ze swoich najlepszych utworów - "Coldream".

Playlista 30.10.2012 (Snowy October)

1. Unwound - October All Over [Leaves Turn Inside You. 2001]
2. Leech - October [If We Get There One Day Would You Please Open The Gates?. 2012]
3. Ef - Delusions Of Grandeur [Delusions Of Grandeur EP. 2012]
4. Ef - Fem [Delusions Of Grandeur EP. 2012]
5. Arctic Plateau - Coldream [On A Sad Sunny  Day. 2009]
6. The Gathering - Gemini I [Disclosure. 2012]
7. Mogwai - New Paths To Helicon Part 1 [Special Moves - Burning DVD. 2010]
8. pg.lost - Vultures [Key. 2012]
9. Giants - Vessels [Old Stories. 2008]

Dwie dekady historii Post-Rocka (2012: Part 3):
10. Godspeed You! Black Emperor - We Drift Like Worried Fire ['Allelujah! Don't Bend! Ascend!. 2012]

11. God Is An Astronaut - Snowfall [God Is An Astronaut. 2008]

Druga godzina zaczęła się od utworu, który w poprzednim tygodniu chyba najczęściej pojawiał się na mojej playliście - Urocze "Gemini I" od The Gathering. Dalej - pojawiał się już tylko Post-Rock. Coraz mocniejszy i wraz z biegiem czasu - coraz mroczniejszy. Prawdziwą kulminacją tego trendu był kącik historyczny.
Do miana jednego z największych wydarzeń w Post-Rockowym światku z pewnością będzie pretendować nowa płyta legendarnego (nie bójmy się tego słowa) Godspeed You! Black Emperor. Wydana skromnie i po cichu,  w ich stylu - bez komercyjnej pompy i niepotrzebnego zadęcia prawie godzinna podróż przez apokaliptyczny, beznadziejnie szary świat. Ten come-back po 10 latach ugruntował ich pozycję (i tak niezachwianą) w panteonie najważniejszych Post-Rockowych zespołów w całej historii tego gatunku. I o ile ta trudna muzyka z płyt wydanych przed ponad dekadą zwykle potrzebowała czasu by mnie do siebie przekonać, o tyle najnowsze dzieło Kanadyjczyków tym razem zadziwiająco szybko przypadła mi do gustu. Może to kwestia nabrania dojrzałości muzycznej, a może też i muzycy z Godspeeda w ciągu tej długiej przerwy dojrzali na tyle by podać trudną muzykę w bardziej przystępnej (acz delikatnie) formie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz